o wszystkim
karzda kategoria jakiej sobie rzyczycie
FAQ
Szukaj
Rejestracja
Profil
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum o wszystkim Strona Główna
->
poezja/teksty piosenek
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
brak konkretnej kategorii
----------------
pogadajcie sobie
zaproponujcie mi nowe forum
muzyka
----------------
POP
Rock/PUNK ROCK
Hip-Hop
techno
country
imprezy
regge
metal
film
----------------
sci-fi
przygodowe
Mucicale
romantyczne
historyczne
Kreskówki
horrory
komedie
szkoła
----------------
lekcje
Nauczyciele
psypały
zwierzęta
----------------
zwieżątka futerkowe
paszęta ;]
dzike i nieokiełznane
piesy
koty
myszopodobne
art
----------------
wasze arty
poezja/teksty piosenek
manga & anime
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
MC
Wysłany: Czw 17:21, 23 Cze 2005
Temat postu: hehe fox ty romantyku :P
Zaraz tu którąs poderwiesz na jakiś text
Fox
Wysłany: Czw 15:18, 23 Cze 2005
Temat postu:
Nic tu nie powstaje. Ja od dawna pisze. Ale niepotrafie pisać poprostu na narzucane mi tematy. Jak coś pisze to pisze od serca ^_-
Jagoda
Wysłany: Czw 15:13, 23 Cze 2005
Temat postu:
wow! ja widze że powstaje nam taka mała odmiana karoliny w male wydaniu
evil-kitty
Wysłany: Czw 15:11, 23 Cze 2005
Temat postu:
Fox napisał:
Jeszcze nie wiem, ma zostać oceniona za tydzień ;P
no to trzymam kciuki:)
Fox
Wysłany: Czw 15:09, 23 Cze 2005
Temat postu:
Jeszcze nie wiem, ma zostać oceniona za tydzień ;P
evil-kitty
Wysłany: Czw 15:06, 23 Cze 2005
Temat postu:
kiedyś postaram się ją przeczytać
a co za nią wygrałeś??
Fox
Wysłany: Czw 15:02, 23 Cze 2005
Temat postu:
Opowieść, która pisałem na konkurs. Opiera się częściowo na Ragnaroku Online ale większość to moja inwencja ;]
evil-kitty
Wysłany: Czw 14:58, 23 Cze 2005
Temat postu:
jak mi powiesz co to takiego, to przeczytam
... może
Fox
Wysłany: Czw 14:53, 23 Cze 2005
Temat postu: Wspomnienia: Czas Midgardu [FanFic]
Wspomnienia: Czas Midgardu
[Wspomnienia]
[Wspomnienia zabiorą Cię zawsze do dni tych...]
[gdzie czułeś się kimś, w których...]
[potrafiłeś odpoczywać bez wysiłku...]
[gdzie nie myślałeś o posiłku...]
[bo go podręką miałeś ...]
Kitsune 935AD [Yuno]
Młody chłopiec Kyoro. Czy miał on zmienić świat? Miał spowodować że coś lub ktoś się zmieni?
Tego nie wie tak naprawdę nikt, albo inaczej. Nikt tego nie wiedział ale ludzie coś czuli. W
prastarej przepowiedni był zapisany los chłopca, ale nie tylko jego. Młodej dziewczyny, starego
dziadka, 2 starych znajomych, kobiety pewnej ... I tak oto nasza historia się zaczyna. Nie w radości
lecz we smutku. Dlaczego? Bo wojna się rozpętała. W świecie wojny ludzi i potworów potwory zaczęły
triumfować. Kiedy? Roku Pańskiego Tysiąc Dwieście Dziewiedzięsięciątego Trzeciego ... Świat w tym roku
zmienił się nie do poznania. Ale nie tylko w tym roku. Czekajcie? Pytacie kim ten cały Kyoro był?
Chcecie napewno to wiedzieć? To słuchajcie dalej ...
Zapiski Rządowe - Prontera 13 Września 1293;
Mamy rok 1293. 13 Września. Godzina nie jest ważna ... Ważne jest to, że w świecie Midgardu
dzieje się źle. Powstają nowe mutacje potworów. Są coraz bardziej bez użyteczne, nie można
nic z nich ściągnąć, same kości. Niesamowite ilości pieniędzy państwa poszły w brud aby
sprawdzić o co chodzi. W skarbcu państwa zaczęło brakować pieniędzy na tak podstawowe rzeczy
jak zapewnienie bezpiecznej drogi z Geffen do Prontery. Postawnowiliśmy w związku z tym
zwolnić część kafr a reszcie obniżyć pensję aby można było nawiązać kontakt z OKwSAP
(Oddział Kryzysowy w Sprawie Ataków Potwrów) i żeby móc wreszcie przedostać się do kowali
z Geffen. Niestety. Nie powiodło się nam to. Kafry zaczęły strajkować. Wszystkie zamknęły
się w głównej siedzibie Aldebaran i nie chcą nikogo wpuścić do środka. Przed drzwiami
stanął jeden z oddziałów Rycerzy Prontery którzy również podobnie jak Kafry stracili prace.
W państwie brakuje pieniędzy, broni, wojowników... zaczyna również brakować jedzenia.
Urzędnicy sami rezygnują z posad za chociażby kawałek chleba.
Ulotka na Drzwiach Geffen Tower - Geffen 17 Września 1293;
Wojowniku!
Z Prontery doszedł bardzo mocno poturbowany posłaniec. Prawdopodobnie umrze. Przekazał nam
za to bardzo ważną wiadomość. Prontera upadła. Została opanowana przez potwory. Ludzie
uciekli do Izlude ale brakuje im żywności i broni. Potrzebujemy twojej pomocy. Idź do wieży,
odbierz broń, pomóż nam walczyć! Nie możemy stracić Geffen i nie winnych ludzi z Izlude!
Zapiski Rządowe - Izlude 18 Września 1293;
Potwory zaczynają się przebijać ... Może to być nasz koniec jeśli ktoś szybko nie przybędzie
nam pomóc. Co z rycerzami Prontery? Co z oddziałem siódmej ekipy Einbrooch?! Gdzie oni się
podziali? Czemu nam nie przybędą pomóc?! Zostali najlepiej po to wyposażeni nie żeby móc się
chować na tym ich odludziu ... Dostali ten sprzęt aby ratować życie ludzkie.
Zapiski Rządowe - Prontera 19 Września 1293;
Kościół został spalony ... Praktycznie nikogo żywego nie ma, prócz potworów. Prontera jest
ogłoszona za upadłą! Wszyscy ludzie zostają ewakuowani. A ci co zostali ... ich ból. Wszyscy
zostaną napewno ubici.
Gildia Złoczyńców - Morroc 20 Września 1293;
Gildia Wojowników - Izlude 20 Września 1293;
Gildia Łuczników - Payon 20 Września 1293;
Gildia Magów - Geffen 20 Września 1293;
Gildia Kupców - Alberta 20 Września 1293;
Gildie są w pełni gotowe do próby odbijania Izlude! Gildia Kościelna upadła. Wszyscy biskupi
zostali wybici w pień kiedy próbowali uciekać. Gildia magów postanowiła przenieść się do
Alberty. Wieża została zamknięta. Gildia łuczników pilnuje Payon. Złoczyńcy, Kupcy atakują
Izlude.
21 Września 1293; Kafra Headquaters do Izlude Town
Jeśli chcecie naszej pomocy musicie nam przywrócić pensje. Zagadajcie z władzami prontery.
30 Września 1293; Izlude upadło. Zostali tylko Poukrywani urzędnicy. Aldebaran zostało napadnięte i
wszystkie Kafry podzieliły los bohaterów (część uciekła samotnie, część została zgładzona).
Grupa bohaterów postanowiła pomóc ludziom którzy pozostali żywi. Niektórzy myśleli że to będzie
tak łatwa robota jak to zwykle bywało w takich momentach. Niestety. Nie powiodło im się. Prawie
cała grupa zginęła a pozostali rozproszyli się po całym świecie. Izlude oraz Aldebaran zostały uznane
oficjalnie za upadłe. Główny trzon Rune Midgardu był już upadły. Wszystkie najważniejsze miasta były
opanowane przez potwory. A pomoc nie chciała nadejść. O nie nie. Było jeszcze zawcześnie. A ta pomoc
która nadeszła wydawała się być tak jakby nie namiejscu.
1 Październik 1293
Dla Kyoro był to normalny dzień. Gdyż mieszkał on w Lichthalzen małej wiosce w pobliżu Świątyni
Moonlight. Według najstarszych legend w świątyni Moonlight w roku 721 ludzie schowali się przed atakami
Orków. Gdy nagle Orkowie dostali się do środka Świątyni oprócz nich wpadł tam dosyć dziwny Ninetails.
Dziwny ponieważ nie posiadał tak jak wszystkie inne 9 ogonów, a oprócz tego nie był wrogo nastawiony
do ludzi. Wręcz przeciwnie. Zaczął chronić ludzi a w szczególności kobiet. Gdy Orkowie zostali rozbici
i poczeli uciekać Lis, a może raczej powinienem rzec Lisica przemieniła się w lekkiej poświecie w
Moonlightkę. Ludzie byli zdziwieni tym faktem. Kobieta poczęła uciekać i osoby którym pomogła nie zdołały
się jej odwdzięczyć. Postanowiły wybudować dla niej świątynie która uczci jej pamięć. Na wieki.
Nasz dzielny Kyoro dziś kończył 14 lat. Dostał list z zawiadomieniem o tym, że czeka go dziś niesamowita
niespodzianka. Miał się on udać do Młyna Shakko. Gdy się udał przywitała go Alice imieniem Reika. Znał ją
bardzo dobrze gdyż była zwierzątkiem jego dziadka już od przeszło 10 lat. Nagle usłyszał coś jakby odgłos
dwóch zderzających się kawałków metalu. Spojrzał w dół schodów w piwnice dziadka i spostrzegł, że jego dziadek bije
się z jakimś Złodziejem. Kyoro wyciągnął swój sztylet, który kupił równo rok temu na bazarze i powoli zszedł
do piwnicy. Gdy doszedł wytrącił napastnikowi jego broń z ręki ratując tym samym Genko, jego dziadka.
Złodziej rzucił się do ucieczki wytrącając broń młodego Kyoro z ręki. Genko bez słowa podszedł do wielkiej
skrzyni która została ustawiona pod tylnymi drzwiami. Czy to żeby coś zablokować, czy żeby drzwi się nie
otwierały. Tego to ja akurat nie wiem. Wiem tyle, że Dziadek wybełkotał jedno zdanie.
- Kyoro ... Payon Cię wzywa. Masz już dosyć doświadczenia aby im pomóc. Weź całą zawartość z tej
skrzyni i biegnij do Payon jak najszybciej. Nie zbaczaj z drogi! Proszę ... Nie martw się, już mi
nie jest potrzebna. Bo dzisiaj ... dzisiaj jest mój koniec. Żegnaj.
- Dziadku! Co ty wygadujesz?!
I w tym momencie ciało Genka przeszyła złota, wydawać mogło by się, że nie materialna strzała. Kyoro się
rozpłakał ale ... zapamiętał słowa dziadka aby wziąć zawartość skrzyni i uciekać. W środku znalazł Łuk, Napoje,
Kilka Kart, Pareset strzał i kartkę której słowa głosiły:
"Kyoro ... synu Nogitsune i Nyakana. Pokaż, że płynie w tobie krew nie zmordowanego łowcy. Pokaż, że potrafisz
przezwyciężyć strach, emocje, cierpienia. Dziś musiałem odejść. Nie z twojej winy. Tak mi poprostu było
przeznaczone ... już od dawna. Kyoro ... do Ciebie należy odbicie utraconych ziem Rune Midgardu ... Kyoro ...
w wiosce Amatsu spotkasz dziewczyne. Wołają na nią Yowu. Powinneś ją rozpoznać odrazu jak ją zobaczysz. Olśni
Cię gdy ma całkiem niezłą du ... - Podpisano Genko"
- Dziadku ... dziękuje ...
Kyoro wytłumaczył wszystko rodzicom. Nie byli za bardzo zadowoleni. Poprosili za to aby nie szedł sam, żeby wziął
kogoś doświadczonego. Nagle do domu wpadł brat jego ojca, czyli poprostu jego wujek - Sionnach. Sionnach z profesji
był Kapłanem. I to nie byle jakim kapłanem! Bo krótkich namowach postanowił że wybierze się z młodym na wyprawe. A
co mu tam! Może jeszcze coś zarobi na tym. A chciwy był Sionnach na pieniążki, a szcególnie na te co można było
zyskać cudzą robotą.
2 Pażdziernik 1293
Wioska opustoszała. Wszyscy ludzie prócz Sionnacha i Korya znikneli. Nie wiedzieli co się stało. Byli strasznie
zmartwieni z tego powodu. Ale po chwili namysłu postanowili iść jednak tak jak dziadek Genko nakazał. Do Payon.
Nuła to droga długa. Powoli zaczeli podróżować. Powoli nie śpiesząc się, gdyż Kyoro nie umiał się jeszcze posługiwać
dobrze łukiem (co było dosyć normalne jak na pierwsze spotkanie z bronią.
3 Pażdzernik 1293
Po drodze Kyoro zdobywał doświadczenie, które było mu niesamowicie potrzebne. Uczył się strzelać z łuku, biegać,
rozmawiać z naturą. Okazało się że nie było to takie trudne. Gdy chodzili po lesie kilka razy obok nich przemknął
cień lisa. Rzadko je widywano w tych stronach, a szczególnie te zwykłe odmiany, gdyż Ninetailsy się pojawiały od czasu
do czasu w Świątyni Moonlight. Droga dłużyła im się. Kyoro całą droge wytrwale walczył poznając nowe rodzaje potworów.
Dzięki temu jak dotarli do Payon mógł powiedzieć "Łuk to ja potrafie obsłużyć".
12 Październik 1293
Nareszcie! Nareszcie dotarli do Payon, miasta łuczników. Postanowili od razu udać się do Gildii Łuczników, która
leżała na Północnym-Wschodzi miasta. Wydawało im się, że to miasto również opustoszało i wyginęło. Naszczęście mylili
się. Wszyscy ludzie schowali się w zamku gdzie potwory dostać się nie mogły, łucznicy w Gildii Łuczników a Łowcy w ich
budynku. Kyoro był bardzo sprawny, a w szczególności sprytny jak na swój wiek. Dzięki obu tym umiejętnością bardzo
szybko udało mu się zdać testy na łucznika. Został mianowany Adeptem Roku oraz otrzymał specjalną czapkę, która
dostawali tylko Ci, którzy zdali test bezbłędnie, a oprócz tego wykazali się czymś specjalnym. Apple'o'Archer. Jabłko
przebite strzałą. Czyją i co w tym jabłku było takiego specjalnego tego nikt nie wie, ale wszyscy za to wiedzą, że to
jabłko oprócz przynoszenia dobrego szcześcia, zwiększało celność i siłę łucznika. Kyoro był dumny z tego, że udało mu
się zdobyć taki tytuł i taką cześć ekwipunku. Kolejnym celem młodego łucznika było oczywiście Amatsu i Yowu.
13 Październik 1293
Po odpoczęciu w zamku nasi bohaterowie zauważyli, że ludzie stoją pod bramą wejściową, opierają się o nią i gotują w
jej strone bronie. Sionnach wykrzyknął:
- Honorowi Wojownicy! Co się dzieje z tymi drzwiami?
- Potwory chcą się tu dostać. I nas wszystkich pozabijać... - odpowiedział głos młody, ale dość ciężki.
Można było w nim wyczuć strach, cierpienie i złość. - Może byście nam pomogli? Szykujcie waszą broń!
I gdy brama pękła pod naciskiem potwrów do środka wpadł rozwścieczony, niesamowicie potężny Baphomet. Koza z kosą.
Widać było, że nie przyszedł tu na herbatkę tylko szukać raczej obiadu. W tłumie rozległy się krzyki i panika.
Właściciel młodego głosu podbiegł do Sionnacha i mocno go szarpnął.
- Rzucaj Warp idioto! Do Amatsu, nie dajmy się zabić!
- Już! Racja! *WAAAAAARP* - i pojawił się portal. - Niech wszyscy ludzie wejdą do środka! - krzyknął.
- Zamknąć mordy i włazić! - krzyknął nieznajomy.
Chwile później około 50 ocalałych ludzi pojawiło się w Amatsu. W tym oczywiście Kyoro, Sionnach i ...
- A tak właściwie, to jak ty masz na imię? - spytał Kyoro nieznajomego.
- Mowią do mnie Punaturkki - jestem miecznikiem z rodu Krzyżowców z nad jeziora Odyseji. Pewnie o nas
słyszałeś.
- Ja słyszałem. To wy pokonaliście Mrocznego Lorda? - zapytał Kyoro.
- Tak ... ale ...
- ... od was powstał wtedy Doopelanger?
- Niestety ... - mruknął Punaturkki.
Rozmowa trwała jeszcze około godziny. Robiło się już ciemno więc postanowili się już położyć spać. Znaleźli pobliski
hotel. Pod Okiem Whispera. Nazwa może nie była zachęcająca ale ceny. Ceny były przystępne i to właśnie z tego powodu
Kyoro i jego Wuj wybrali akurat to miejsce a nie inne. Punaturkki postanowił dołączyć wraz z jego PecoPeco już na stałe
do drużyny. Zdawali sobie sprawe z tego, że z dnia na dzień wyprawa będzie coraz trudniejsza i będzie wymagała coraz
większego doświadczenia, aż pewnego dnia Kyoro zostanie pełno prawnym Łowcą. A zostanie Łowcą w tamtych czasach łatwe
nie było. Serca ludzi opanowywał gniew i nienawiść przez co nie mogli oni kontaktować się z naturą na tyle, aby poczuć
się z nią w jedności.
- Może powinniśmy poszukać tej dziewczyny Kyo? - zapytał Punaturkki.
- Skąd ... skąd ty wiesz, że jej szukam?!
- Już dawno było to pisane. Twój dziadek mi przekazał tą wiadomość. Wiesz że Yowu to moja córka? I dlatego
ci mówił że ją rozpoznasz bez problemu. Pewnie Ci powiedział, że jest ładna? Hehehe. Nie mylił się. Jest
jedną z najpiękniejszych dziewczyn w okolicy, a oprócz tego jedną z najniebezpieczniejszych. Nie widziałeś
jeszcze nigdy 14 letniej dziewczyny o tak pięknych oczach, która by mogła sama powalić magią nie jednego
ciężko zbrojnego wojownika. Dlatego ona jest taka specjalna. Posiada dar. Według kapłana Yakumasiego jest
to dar zesłany przez Lisią wojowniczkę która obroniła Lichthalzen. Ale tej historii Ci nie będę opowiadał
bo napewno ją już szłyszałeś miliony razy.
- A ... - zarumienił się Kyoro - ... czy ...
- ... ona ma chłopaka? - przerwał Pun i zaczął się głośno śmiać - wpierw ją zobacz później myśl o takich
rzeczach. Powinna być teraz w Akademii Magów w Geffen, niestety Geffen zostało zniszczone i część tamtejszych
nauczycieli przeniosła się tutaj do Amatsu i zaczęła nauczać ludzi. W tym moją córkę. Widzisz tamten budynek
w kształcie Czarodziejskiego Kapelusza? To tam została przeniosiona część akademii. Chodźmy tam.
I tak jak powiedzieli tak też zrobili. Kyoro, Punaturkki i Sionnacha poszli się spotkać z Yowu. Rzeczywiście rozpoznać ją
było bardzo łatwo. Miała długie, ciemnobrązowe błyszczące włosy, modre oczy, które patrzały bystro na to co się dzieje
w klasie lekcyjnej, szczupła i wysoką postawe ciała. Była naprawde piękna. Nie jeden o takiej by marzył, a oprócz tego
jej wszystkie talenty, które odziedziczyła po ojcu. Garncarstwo, Medycyna, Umięjętności Handlu. Drugiej takiej nie można
było znaleźć napewno w całym Midgardzie.
- Tatuś! - krzyknął słodki głosik - Ty wróciłeś!
- Tak wróciłem, ale nie sam. To pan Sionnach mnie uratował. Przybył do Payon z tym młodzieńcem. Poznajesz go?
Tego młodzienca?
- Tak jakby ... tylko nie pamiętam skąd ... - zmieszała się Yowu.
- To jest wnuk Genko. Tego samego Genko, który w 1212 pomógł nam wydostać się z kryzysu. Dzięki niemu teraz
ta wioska istnieje. Gdyby nie on była by to kolejna wioska Orków.
- Pamiętam coś ... on miał ze mną los skrzyżować? Ten chłopak.
- Tak. Dokładnie ten chłopak.
Yowu podbiegła do Kyoro i go pocałowała w policzek. Chłopak nie zabardzo zrozumiał co się dzieje i zarumienił się
dosłownie jak Drops. Nie wiedział co powiedzieć. Piękna dziewczyna oprócz pocałunku chwyciła go za ręke i pociągnęła
go do siebie do domu. Gdy się ściemniło cała drużyna postanowiła jak zwykle odpocząć. Tym razem odpoczywali w domu,
który wydawał się najbardziej przyjazny. W domu Punaturkkiego i Yowu. Ten pierwszy wraz z Sionnachem udali się do
głównego pokoju domu, który mieścił się na pierwszym piętrze budynku. Yowu i Kyoro udali się do sypialni na piętrze
drugim ponieważ byli już dosyć zmęczeni.
- Masz. Weź to. - wręczyła mu błyszczący amulet.
- To jest ...
- Ten amulet zawiera coś specjalnego. Nazywałam go zawsze Szczęścik. Przynosił mi zawsze dużo szczęścia.
Zresztą sam widzisz. Zesłał na mnie Ciebie. - uśmiechnęła się przyjacielsko Yowu.
- Hehehe ... zawstydzasz mnie.
- Kyoro, nie wstydź się. Bo nie ma tak naprawdę czego. Dobrze wiesz, że nie będziemy już tylko jednego,
dwóch dni razem. Będziemy aż do końca wyprawy, do śmierci ... lub dłużej.
- Śmierci ... - i nagle posmutniał.
- Co się stało? Straciłeś uśmiech na twarzy. Powiedziałam coś nie tak?
- Tak ... to znaczy nie ... zresztą sam nie wiem. Poprostu ...
- ... twój dziadek zginął prawda? Ja to wiem. To wszystko było w przepowiedni.
- Jakiej przepowiedni?
- ........
Yowu odwróciła się na drugi bok i natychmiast zasnęła. Kyoro patrzył na nią dosyć łapczywie. Wiedział, że niedługo
wszystko może mieć swój kres. Pozytywny czy negatywny to zależało tylko od jego.
14 Październik 1293
- Kyoro! Yowu! Chodźcie tu szybko na dół! - krzyknął Sionnach.
- Tak wuju? Co się stało? - powiedział prawie że ziewając Kyoro.
- Co się stało?! Potwory dotarły do bram miasta. Dowodzi nimi Eddga!
- EDDGA?! Ta legendarna Eddga?
- Tak dokładnie ta sama. Zresztą nie czas na tłumaczenia. Do broni. Walczyć już przecież możecie!
Cała czwórka wybiegła z domu. Wokół było pełno przeróżnych potworów. Od Poporingów, które znajdowały się zawsze
tam gdzie coś można było ukraść, aż po potężne Bigfooty, Punki i nawet kilka Wraithów. Na ratuszu Amatsu biły dzwony.
Niesamowicie głośno. Przerażliwie. Niektórzy ludzie korzystali z okazji i rzucali się z bronią na sklepy i kradli ile
tylko zdołali. Kolejni walczyli dzielnie, niestety Ci byli najbardziej narażeni na ataki potworów, których z minuty na
minute przybywało. A jeszcze inni korzystali z pomocy Kapłanów i Mnichów aby uciec. Kyoro zadecydował, że to on i jego
przyjaciele muszą stawić czoło przeciwnikowi, nie mogą pozwolić na to aby kolejne miasto padło łupem potwrów. Yowu
zaczęła mówić tajemnicze słowa czaru lodu. Kyoro strzelał podwójnym strzałami ze swojego łuku. Sionnach starał się
utrzymać wszystkich przy życiu lecząc ich, a Punaturkki osłaniał swoją córkę przed atakami groźnego monstrum. Eddga
należy do grupy zmutowanych niedźwiedzi. Jest najgroźniejsza, ale naszczęście jest również najrzadsza. Przypomina
troszkę Tygrysa kolorem sierści. Nie jest to mylne. Powstała ona podczas próby sklonowania Tygrysa. Naukowcy nie
zauważyli kępki śierści która została w maszynie. Była to sierść niedźwiedzia. Po 2 dniach od rozpoczęcia badań szklana
tuba w której znajdowało się dorastające ciało tego potwora pękła i Eddga rozwścieczona zabiła wszystkich w laboratorium
a później uciekła do lasów Payon gdzie o niej słuch zaginął. Ataki na nią nic nie dawały. Choć cała drużyna starała się
jak najbardziej mogła nic jej się nie udawało. Kyoro wpadł na pomysł. Wystrzelił dwie strzały mocno do góry, odbił słońce
od amuletu który miał od Yowu, położył go na ziemii i kiedy Eddga nachyliła się po amulet dwie strzały spadły spowrotem
na ziemie przebijając jej głowę. Była pokonana. Potwory zaczęły uciekać, ludzie nawet ci co kradli chwycili broń i
pomogli ratować miasto. Amatsu było uratowane!
- Kyoro! WSPANIALE! - krzyknął Sionnach - Pokonałeś Eddgę!
- E tam ... nic wielkiego - i zazął się śmiać.
Po rozmowach postanowili, że ich następnym celem będzie odbicie Geffen. W Geffen potworem który był najpotężniejszy był
Doppelanger ... Zadanie zabicia Doppla nie było proste, gdyż mogła zrobić to tylko jedna osoba - Punaturkki.
15 Październik 1293
Po uprzątnięciu martwych ciał ludzi, ale także potworów drużyna wyruszyła dalej. Do Geffen. Ich głównym celem był
Doppganger oraz dotarcie do Czwartego Poziomu Podziemii Wieży Geffen. Wiedzieli, że to nie będzie już tak proste jak
dotarcie do Payon czy Amatsu. Tam już roi się od potworów. Podczas podróży pokonują jak zwykle mnóstwo potworów. Nie tylko
czyste rasowo potwory, ale też mutacje. Spotkali Lunatica który był koloru niebieskiego, wyglądał groźniej, straszniej
był o wiele większy niż wszystkie inne i nie był aż tak łatwy do pokonania. Po pokonaniu go Kyoro podszedł do martwego
ciała potwora i znalazł obok niego kawałek opalu i czterolistną koniczynkę. Wiedział, że jest to dobry znak. Czuł, że
był on od jego dziadka, o którym nie mógł zapomnieć od czasu kiedy dostał od niego list.
26 Październik 1293
Spotkali kolejnego dziwnego potwora. Tego nazwali Mastering. Był to Poring wielkości przynajmniej dziesięciu normalnych.
Podobnie jak poprzedni stwór ten też był niesamowicie silny jak na swoją rase. Drużyna walkami była strasznie zmęczona.
Musieli odpocząć a otaczał ich tylko las z jednej strony a jezioro z drugiej. Nie było to zwykłe jezioro. Było to
jezioro Misstress przy którym ona sama się czasem pojawiała. Było tam niebezpiecznie ze względu na wielką ilość gniazd
osich rozmieszczonych w tym rejonie. Najwięcej było Wojowników Szerszeńskich, ród który chronił królową Misstress od
paruset lat. Powstanie Misstress jest równie straszne jak powstanie Eddgi. Tylko przy jej powstaniu na szczęście nie
zginęło tak dużo ludzi.
- Trzeba znaleźć jakieś miejsce do odpoczęcia! Nogi mnie bolą - narzekała Yowu.
- Zgadzam się z damą - pokłonił się mówiąc to Kyoro.
- Czasami mnie bawisz Kyo - powiedziała Yowu i pojaśniała troszeczkę.
- Powinniśmy odpocząć w jakiejś jaskini. Tylko wpierw trzeba się z niej pozbyć potworów. Niedaleko
stąd powinna być jaskinia, w której za czasów młodości przybywaliśmy z Sionnachem i Shiiną - mówił
cicho Punaturkki - a zaprowadził nas tam twój dziadek. - ciągnął.
- Ile to z tąd czasu jest?
- Jakieś pół dnia drogi. Pamiętam poprostu to drzewo. Widzisz tam? Tam na północ
jest ta jaskinia.
- Aleee tam jest bezpiecznie? - powiedziała ze łzami w oczach dziewczyna.
- Nie bój się. Ja Kyoro Cię obronie!
- Dzięki. Wierze Ci - i przestała płakać.
- To jak Sion. Idziemy stary druchu?
- Ta. Trzeba się uwijać przed zmierzchem bo później będzie niebeczpiecznie wchodzić do jaskini.
I poszli w kierunku jaskini. Szum lasu, szum wody i szum os. To było wszystko co słyszeli. Podzczas drogi nikt
nic nie mówił. Nie z powodu strachu, tylko z powodu zmęczenia. Wszyscy marzyli aby było tak jak było na początku. Żadnych
Eddg, Misstresów czy innych Baphometów. Żeby było tak jak pamiętają z wspomnień. Ale nie. Są w środku lasu. Sami w czwórkę
nikt nie wie gdzie jest najbliższe miasto (poza Amatsu) gdzie jest ktoś żywy. Są zaraz obok ula os a jeśli wejdą głębiej
w las napotkają wilki. Takie spotkania rzadko kończyły się dobrze. Jedynym miejscem w którym mogą odpocząć jest jaskinia,
w której mogą żyć nie znane potwory w dzisiejszych czasach gdyż tamte okolice zostały opuszczone 10 lat temu przez
wszystkich ludzi z powodu ataków Misstress na wioskę. Pół dnia później ...
- To tu ... trochę się tu zmieniło.
- Sprawdźmy czy nie ma potworów Sionn. Dzieciaki, zostańcie tu.
- My nie jesteśmy dziećmi! - odkrzyknęli dwaj najmłodsi uczestnicy wyprawy.
- W sensie zostancie żeby popilnować jaskini przed potworami i sprawdzić czy nikt nie idzie.
- Aha ... - zmieszał się Kyoro - a co jak nie wrócicie?
- Jak nie wrócimy za 15 minut to uciekajcie albo w stronę Amatsu albo wejdzcie i dajcie się również
zabić.
- Dobry żart, ale nikt tu nie zginie.
Punaturkki i Sionnach weszli do jaskini. W środku latało sobie spokojnie kilka Familiarów. Nie były one agresywne więc
panowie postanowili je oszczędzić. Dalej znaleźli Trujące Zioło, wiedzieli że to jest przynęta na Spore'a a one w
jaskiniach bywają często (a kiedyś tutaj je spotykano bardzo często). Nagle nadszedł ni stąd ni z owąd Spore. Sionnach
który podniósł zioło postanowił je wykorzystać. Udało mu się złapać Grzybiego Potworka, postanowił go oddać Yowu jak
tylko wrócą przed jaskinie. Więcej potworów w jaskini nie było, okazała się naprawdę bezpieczna. Oprócz tego, że taki
jakby lisi cień przebiegał w dole jaskini gdzie można było spać po pionowej ścianie.
- Yowu, Kyoro! Chodzcie tu! - zawołał Punaturkki.
- Co się stało ojcze?
- Nic specjalnego. Jaskinia była pusta oprócz - ciągnął dalej wręczając jajko - tego Spore'a, Sionnach
go złapał. Zawsze marzyłaś o takim prawda?
- Taaaaaaaaak! Dziękuje wujku Sionnach, dziękuje tato!
- Wujku ... Hahaha - zaśmiał się "Wujek"
Byli zmęczeni jak dnia każdego wyprawy więc położyli się spać.
27 Października 1293
Następnego dnia wypoczęci już wyruszyli do Geffen. Nadal czuli tak jakby ten sam cień co był w jaskini ich śledził.
28 Października 1293
Nareszcie w Geffen! Doszli cali i zdrowi. Miasto nie przypominało tego samego rozwrzeszczanego Geffen jakim było jeszcze
dosyć niedawno. Ulice były puste, gdzie niegdzie przebiegały Lunatici i te niebieskie, nazwane przez nas Eclipse.
Postanowili wejść do opuszczonej gildii Rzemieślników. Mogliby przecież tam jakąś broń lepszą znaleźć? No i tak też się
stało. W środku znaleźli Dwuręcny miecz, Ogłuszacza (dwu-ręczna pała), Arbalest i Rożdżkę Arki. Po wyjściu z gildii
widok się nie zmienił. Tak jak Lunasie biegały ... Tak biegały dalej. Grupa postanowiła wejść do środka. W środku na
parterze było niesamowicie cicho ...
- Tato? Tutaj się staje test na Maga?
- Tak. I sądze że moglibyśmy sprawdzić czy nikogo nie ma u góry. Jesteś już dosyć doświadczona aby
móc zdawać ten test.
- Chodźmy! Chodźmy tato!
- Co o tym sądzicie. Kyoro? Sionn?
- Nie niszczmy jej marzeń. A oprócz tego by nam się przydały nowe umiejętności w bitwie.
Więc wyruszyli po schodach Wieży Geffen. Była ona dosyć wysoka. Trzeba było wejść po czterech tysiącach schodów aby wejść
na czwarte piętro gdzie zawsze czterech ludzi pomagało początkującym magom zostać prawdziwymi pełnoprawnymi magami, często
też zwanymi czarnoksiężnikami. Gdy doszli do góry usłyszeli szczekanie. Pies w takim miejscu? I w takim czasie? To chyba
nie jest możliwe.
- Jest tu kto?
- Tylko ja. Katherine - odezwał się głos kobiecy.
- Gdzie jesteś?
- Za szafą w schronie. Otwórzcie mi drzwi pociągając niebieską książkę.
- Dobra - i Kyoro pociągnął książkę.
- Dzięki za uwolnienie pewnie jak zauważyliście jestem ...
- *Wszyscy* Gadający Pies !
- Nie idioci! *wrrr* Nie jestem zadnym k***a psem!.. To poprostu mój chłopak źle *hau* rzucił zaklęcie
i *hau* zamienił mnie w psa ... Toksyny niedługo przejdą i teoretycznie mogą odzyskać moje prawdziwe
ciało już niedługo.
- Przepraszam, ja nie wiedziałam - odrzekła Yowu. - czy to ty udzielasz egzamin magiczny?
- Nie ja. Ale tych osób nie ma. Wiesz ... są właściwie takie czasy, że ... mogę Ci go udzielić.
- Dziękuje!
- Musisz mi odpowiedzieć poprostu na pięć pytań a otrzymasz tytuł Czarodziejki i dostaniesz nową księgę
zaklęć która zawiera czary takie jak chociażby Zamieć Śnieżna czy Ściana Lodu. A więc. Jesteś gotowa?
- Tak!
- Pytanie Pierwsze: Który potwór się nie rusza? Pupa, Poring, Lunatic, Fabre.
- Pupa! - odpowiedziała pewnie Yowu.
- Dobrze. Pytanie Drugie: Masz 300 SP. Chcesz użyć Storm Gust który kosztuje 55. Ile możesz go razy użyć?
- 5 razy.
- Dobrze. Pytanie Trzecie i kończmy. Napewno wszystko wiesz. Ile nóg ma poring?
- Zero.
- Doskonale. Bierz tą księge zaklęć - wręczyła księge i nowy strój dziewczynie. - i poczekaj aż wejde
"za drzwi" spowrotem. Ok. Naciśnij czerwoną książkę. W lewo. Dziękuje i do zobaczenia.
I w ten oto sposób Yowu została prawdziwą Czarodziejką. Czy Magiczką lub Czarnoksiężniczką... jak kto woli. I teraz została
jedna z najtrudniejszych części tego dnia wyprawy. Zejście do podziemi tego piekielnego miejsca i pokonanie sam na sam
potwora, który jest dokładnym klonem Punaturkkiego. A jakby mu ktoś pomógł to potwór by go zabił bez walki. Taka jest
klątwa Dopplegangera. Potwór ten posiadał wszystkie umiejętności, siłę, szybkość i inne statystyki dokładnie takie same
jak Pun. A wiecie co było w tym najgorsze? Posiadał on również to samo taktyczne spojrzenie na walkę, a że Pun był
taktykiem wojskowym przez pewien czas dlatego było to jeszcze ... straszniejsze. W podziemiach było nie przyjemnie
potworów było o wiele więcej niż na powierzchni Geffen. I o wiele groźniejsze. Nie były to Lunatici tylko Whispery, na
które działała tylko magia, Jakki, które były nie samowicie szybkie i silne, Łowcze Muchy, które potrafiły gonić swój
cel nawet pare kilometrów. Oczywiście uwieczeniem tej wyprawy cały czas w dół był budynek, który zamieszkiwał Doopelanger.
Budynek był całkiem spory jak na tutejsze miejsce. I trudno było się spodziewać aby dom znajdował się w środku wieży ...
Weszli do środka budynku i od razu Doopelganger wszedł na środek holu który był u niego.
- Witajcie. Wiecie, że tylko jeden może ze mną walczyć więc ... wy się tu rozgośćcie. Tam jest kuchnia
i obiad dla was - pokazał palcem drzwi na lewo. - ja tu muszę stoczyć walkę na śmierć i życie. Jeśli
Pun zginie wy też. Rozumiemy się? I pamiętajcie. Jeśli który kolwiek z was się tu pojawi. Zabije go
jako pierwszego. A teraz won do kuchni. Nasycić się gdyż może być to wasz ostatni posiłek jeśli ten
śmieć mnie nie pokona.
- Śmieć?! Do kogo ty mówisz gnojski klonie. Jesteś nikim tylko cząstką mnie!
- No masz racje. Ja jestem nikim. A ty wielkim nikim.
- Zamknij morde! Koniec tych pogaduszek. Bierz broń i walcz. A wy zróbicie tak jak on kazał.
Punaturkki zaczął walkę a reszta drużyny oddaliła się do kuchni ... potwora? Nazywajmy go od teraz klonem. Do kuchni klona.
Podczas walki to Pun, to klon się ranili. Oboje byli równi więc cały czas szala zwycięstwa przechylała się to na jedną to
na drugą strone. Niestety Pun dostał mocny cios w tył głowy. Gdy Doopleganger miał go dobić strzała przeszyła mu serce.
Nie było to może chonorowe ze strony Kyora ale uratowało to życie Punaturkkowi, który właśnie zaczął mocno krwawić z ran.
Sionnach został wezwany. Uleczył wszystkie rany kumplowi. W czas się otrząsneli i zauważyli że w ręcę martwego klona leży
karta. Tak! To była karta Dopplegangera. Należąca do grupy kart legendarnych potworów. Kyoro, gdyż zabił potwora miał
pierwszeństwo do jej wzięcia. I myślicie że co zrobił? Oczywiście nie byłby na tyle głupi żeby ją komuś oddać więc ...
zdjął ze ściany klona łuk, o którym dużo słyszał. Łuk który Doopelganger złupił od Rycerzy Prontery. Łuk Boga Śłońca i
Kwiatów - Rudra. Był to jedyny egzemplarz na świecie, który posiadał miejsce na karte. Dlatego był tak niesamowity.
Kyoro po namyśle włożył do łuku kartę. Przełożył łuk przez ramię i wytestował. Był on niesamowicie lekki i bardzo piękny.
Po wyjściu na powierzchnie zauważyli latającego w tą i spowrotem Falcona. Postanowili go wykorzystać. Wysłali do Payon
list z proźbą o zgode na awans Kyora na Łowcę, wysłanie mu Księgi Umiejętności i proźbę o ludzi, którzy by pomogli
odbudować Geffen. W czasie zanim ludzie nie przybędą postanowili odpocząć gdyż potwory nie bardzo się pojawiały w
miejscach gdzie Legendarny Potwór zginął. Poprostu się bały takich miejsc i je unikały jak przysłowiowa diabeł święconej
wody.
12 Listopad 1293
Kyoro się obudził wcześniej niż zazwyczaj. Stało się to zasprawą tego, że przybył spowrotem Falcon którego wysłali. Był
ranny więc Kyoro odrazu zawołał Sionnacha aby ten go wyleczył. Nie było i z tym problemu. Przybiegła też do pokoju Yowu,
która zauważyła coś czego inni nie zauważyli. Ptak miał przywiązany z tyłu nogi list. Delikatnie zdjęła go i podała Kyorowi.
List ten głosił:
"Drogi Kyoro.
Twoje zgłoszenie zostało przyjęte pozytywnie. Nie będziemy się bawić w żadne przynoszenia przedmiotów, odpowiadania na
pytania czy inne bzdury. Jak nasi ludzie dojdą do Geffen (tak, zgodziliśmy się na pomoc, ludzie powinni już być nie
daleko) to otrzymasz nowy strój, buty, płaszcz tylko dla wybitnych (tak, to za pokonanie Dooplegangera) i Księgę
Umiejętności. W strone Geffen zmierzają ludzie używająć Warpa Kapłanów. Payon jest nadal pod atakiem potworów, ale
luzie jakoś uciekli Baphometowi. Baphomet poszedł do Prontery jak was to interesuje.
ps ten Falcon jest już twój. Jego poprzedni pan zginął podczas walki z Baphometem.
pozdrawiam Bullseye.
mistrz gildii łowców"
- A więc ... jesteśmy już wszyscy 2 klasami. Gratulacje młodzi!
- Dzięki Wujku. Ale wiesz, bez ciebie nie osiągnął bym tego.
- Jak zwykle bredzisz. Wyśpij się dobrze hehehe.
- Czyli co będzie naszym następnym celem Kyoro? - spytała Yowu.
- A jak myślisz? Oczywiście, że Prontera. Ale wpierw musimy odbudować Geffen.
27 Listopad 1293
W Geffen zaczęli się pojawiać coraz to nowsi rzemieślnicy, chemicy, wojownicy którzy mieli chronić miasto. Zaczęli odbudowe
miasta znanego kiedyś jako Miasto Kowalskie. Więc co to był za problem? Wszstkie materiały były na miejscu, nic nie trzeba
było szukać bo wszystko było zawsze pod ręką. Kyoro i jego ekipa starali się jak najbardziej mogli pomagać. Podczas tego
czasu, który spędzili na odnowie miasta żadne potwory nie atakowały. Wystraszyły się poprostu śmierci Dooplegangera ...
Dla ludzi oczywiście była to wspaniała wiadomość. Gdy miasto zostało odnowione powstała nowa karczma na cześć i chwałę
Kyora i jego przyjaciół. "Pod Wspomnieniami" karczma do której zawsze będą mogli wrócić i powspominać te czasy. Rzeczywiście
często tu wracali aby powspominać czasy, pogawędzić z ludźmi, których poznali podczas odbudowy miasta.
12 Grudzień 1293
Od czasu kiedy dotarli tu ludzie cały czas prowadzone były reperacje, rekonstrukcje i budowa budynków. W ciągu ostatnich
dwóch tygodni pojawiło się tutaj jeszzcze więcej ludzi niż było ich wcześniej. Ponoć ewakuowano wszystkich z Payon w to
miejsce. W tym czasie drużyna budowała dom, który wedługo nowych władz miasta Geffen miał zostać kapliczką pamięci o
ludziach, którzy zginęli podczas walk... Była to robota niesamowicie przygnębiająca ale wiedzieli, że jest ona robiona
w dobrym celu.
28 Grudzień 1293
Gdy naprawy zostały zakończone Kyoro i jego przyjaciele opuścili progi bezpiecznego już Geffen. Zmierzali w stronę
Prontery. Tam gdzie teraz był potężny Baphomet. Wiedzieli, że ta walka nie będzie już tak łatwa (czy ja się nie
powtarzam?) ale oczywiście jej się podjęli. Więc ... szli w kierunku miejsca, które dla praktycznie każdego innego
człowieka można by nazwać Miejscem Natychmiastowej Śmierci, gdyż Baphomet był niesamowicie groźnym przeciwnikiem.
Był on kolejnym z Legendarnych Potworów. Ale nie był on zwykłym. On był ich przywódcą. Także więc wiedzieli że jeden nie
właściwy ruch i wszyscy są martwi. A tego niechcieli za bardzo.
2 Stycznia 1294
Doszli. Wchodzą do zamku, który niegdyś był miejscem, w którym spotykali się Rycerze Prontery. Na tronie podpieranym
przez setki poringów, fabre, lunaticów siedzi on. Pan Ciemności. Baphomet. Patrzy jak ludzie, których porwał z Payon
biegają w kółko nie mogąc uciec ze szklanych pomieszczeń. Wyglądają strasznie kiepsko. Są chudzi, brudni, pokaleczeni.
Co on z nimi tu robił naprawde nie chcecie wiedzieć. Później rozbija takie pomieszczenie i tnie osobę, która się w nim
znajduje na pół. Taka śmierć jest lepsza od niekończoncych się męczarni, które czekają na tych ... którzy czekają na
śmierć ... Jest to niesamowicie brutalnie wyglądające. Oryginalna zabawa prawda? Niechcielibyście się z nim spotkać. Jest
on wysoki, wyglądem przypomina koze. Jego potężne rogi mogą jednym ciosem zabić człowieka. Nawet kilku naraz ...
- Czego chcecie ode mnie ludzie? - krzyknął ciężko baphomet - Nie jestem zbytnio w nastroju. Zaraz
was zabije.
- Przybywamy w pokoju - krzyknął Kyoro.
- Pokoju? Co to przedziwne słowo oznacza?
- Oznacza to, że chcemy się zabić ponieważ ty zabiłeś naszych ludzi.
- Aaa... przyszedłeś zginąć? Bardzo dobrze. Kończyli mi się ludzie do dręczenia. Proponuje uczciwą walkę
skoro śmiesz tak skomleć do mnie psie.
- Uczciwą? W jakim sensie.
- Uczciwą w takim sensie, że walczymy jeden na jednego. Bez takiego oszukiwania jak wyrolowaliście tego
idotę Dopplegangera. Widzisz. Odziedziczył po tobie idiotyzm Punaturkki.
- Zamknij mordę! - krzyknął rozwścieczony Pun.
- Sam zamknij. I słuchaj. Chcecie walki? ok. Widzicie tą salę?
- Tak.
- *puff* Już jej nie ma. Jesteśmy teraz na otwartym terenie. Moje zasady są takie. Nie ma zasad prócz tego
że nie można uciekać. Ucieczka równa jest ze śmiercią. Rozumiemy się?
- Rozumiemy. Walczymy.
Walka się rozpoczęła. Sionnach rozpoczął od rzucenia czarów, które wspomagały drużynę siłowo. Yowu rzuciła ściane lodu
przed siebie i niego aby oddzielić ich od ataków baphometa żeby mogli spokojnie rzucać czary. Punaturkki w furii postanowił
od razu atakować. Kyoro postanowił wpierw użyć swojego ptaka do ataku. Baphomet też się nie lenił. Przywołał sobie 4 swoich
synów do pomocy. Czuł się z nimi nie pokonany. Tak zresztą było. Nikt go przez 100.000.000 lat nie pokonał to czemu miałby
teraz zginąć? Pomoc synów ma od zaledwie 1.000.000 lat gdy była noc płodności i każdy rodzaj potworów powiększył się
cztero-krotnie. Oprócz legendarnych potworów. Baphomet uważał i w rzeczywistości był kimś więcej niż Legendarny Potwór.
Oprócz tego, że był z nich wszystkich najstarszy to część z potworów posiadała tylko NAMIASTKĘ jego mocy. Do takich
należała chociażby Eddga czy Doppleganger. Walka wydawała się uspakajać. Ludzie rzucali coraz rzadziej czary, używali
swoich umiejętności. Nie było to spowodowane niechęcią tylko zmęczeniem. Nagle jeden cios Punaturkkiego zabił jednego
z młodych Baphometów.
- Co ty myślisz że zrobiłeś idiotyczny człowieku?! Jak mogłeś zabić mojego syna? W TAK BRUTALNY SPOSÓB!
Śmieciu ... mam ochote jeszcze bardziej Cię zabić szykuj się się na śmierć ... METEOR STRIKE!!!!!!!!
Wokół pojawiło się mnóstwo małych meteorytów. Poczęły spadać raniąc bohaterów. Sionnach miał dużo roboty starając się ich
leczyć, gdyż potwór coraz częściej używał tej umiejętności. A nie szło mu to najgorzej, gdyż on jako jedyny znał to zaklęcie.
Yowu podczas walki poznała całkiem nowe zaklęcie, którego nie mogła się nauczyć z księgi. Całkiem przypadkowo poznała jak
wywołać Zamieć Śnieżną. Oczywiście wykorzystała to. Zabiła wtedy drugiego młodego. Zostało jeszcze dwóch. Baphomet był tak
nie samowicie zderwowany, że część jego potężnych ciosów i zaklęć leciała wogle w innym kierunku z powodu rozkołatanych
nerwów. Nie mógł się pogodzić z tym że przegrywa z ludźmi. Z takimi zwykłymi pionkami. Nie zadał im jeszcze żadnych
potężnych obrażeń. Wydawało się to dziwne, gdyż zawsze walki z wszystkimi żywymi stworzeniami Bapho kończył wszystko
w czasie krótszym niż pare sekund. A tu. Męczy się z LUDŹMI. wg. niego NAGORSZĄ rasą całego świata. I on, wielki mistrz
potworów przegrywa! Nie mógł sobie na to pozwolić. Postanowił odpalić umiejętność, dosłownie odpalić, która nie była
używana od roku 94.254.369 przed naszą erą. Majak Oni. Cios który przywoływał duchy 10 Legendarnych Potworów, które żyły
w czasach kiedy Baphomet jeszcze nie istniał. Czar był ten na tyle potężny, że mógł zmieść całe miasto. Niestety kozioł
nie zauważył jednej rzeczy. Że wymaga ta umiejętność o wiele więcej siły magicznej niż on posiadał w tym momencie.
Potwór zaczął ładować czar. W tym momencie zginął kolejny, trzeci jego syn. Rozzłoszczony podbiegł do czwartego, którego
starał się chronić. Stał przed swoim synem a przed nim czwórka ludzi. Nagle stało się coś czego nikt nie przewidział.
Nawet Punaturkki, który był przecież jakiś czas strategiem. Od tyłu do Baphometa podeszła kobieta. Nie widział on jej.
Była ona odziana w skóre Ninetailsa, odmiany lisa - potwora. Była dosyć skąpo ubrana. W ręku trzymała sztylet. Ludzie
nie znali jej intencji, więc nie woleli zwracać uwagi Baphometa na nią. Ona zaś podpełzła pod ostatniego z synów Bapha
i wsunęła mu sztylet w szyje zabijając go tym. Uniósł się jej okrzyk w powietrze.
- Moonie górą ty stary śmierdzielu!
To była mityczna Moonlight. Ta sama co ratowała ludzi Lichthalzen, ta sama co udzieliła swojej mocy Yowu. Dzięki niej
Baphomet teraz stracił swojego czwartego syna. Kyoro korzystając z tego że Baphomet odwrócił się od niego tyłem
spoglądając na Moonlightkę postanowił wykorzystać to co posiadał ze sobą od początku. Złotą strzałe, która wyjął z
martwego ciała dziadka. Niechwalił się zbytnio nią. Bo nie miał przed kim, czy może dlatego, że ta strzała przypominała
mu o jego dziadku. Przygotował strzałe, napiął łuk i wystrzelił. Strzała poleciała w kierunku Baphometa i jak prawie
każdy strzał w takim wypadku przestrzeliła mu głowę.
- A więc tak ... podstępem a nie siłą mnie pokonaliliście? Haha, doskonale. A ty Moonlight podła
ździro. Czemu przeszłaś na ich strone?
- Bo tak mi serce podpowiadało. Nieczułam się dobra w Legendarnych Potworach. Niechciałam mordować
ludzi. A napewno nie robić tego dla zabawy. Kyoro, dobra robota.
- Dziękuje ... - i Kyoro zemdlał.
3 Stycznia 1294
Jak Kyoro się obudził i spojrzał na ludzi ... Spojrzał na swoich przyjaciół i się ucieszył. Wszyscy żyli, Baphomet był
martwy on sam zaś był mocno poturbowany ale szczęśliwy, że widzi wszystkich jego przyjaciół. Żywych. Była to jego
najcięższa walka w życiu. Kiedy wstał zauważył, że jest w Amatsu. Wioska już była w pełni odbudowana i coś się w niej
zmieniło ... główne miejsce w mieście zajmowała fontanna z pomnikiem Kyoro. Pozostałe miasta również ożyły. Kościół
w Pronterze został odbudowany, gildia magów wróciła na swoje miejsce. Zbudowano nie opodal Lichthalzen większą wioskę
w której zamieszkał razem z Yowu. Wtedy tylko z przyjazni. Później się z nią ożenił. Sionnach został obdażony niesamowitymi
bogactwami. Otworzył swoje serce na biede i cierpienie. Potrafił wspomóc ludzi własnymi pieniędzmi. Punaturkki otworzył
własny zakład rzemieślniczy, porzucił prace, która robił przed tym jak wyruszył na wyprawe. Nikomu nie mówił ale był
RnZ (Rycerze na Zamówienie). Ciężko pracował ale był terroryzowany przez gang z Amatsu. Gdyby zdradził to władzą został
by zabity. Moonlightka po zabiciu Baphometa uśmiechnęła się i zaczęła żyć razem z ludźmi w Lichthalzen. Większość czasu
spędzała na nauce ludzkiej mowy, którą już zapomniała (nie trudno przez pareset lat zapomnieć czegoś czego się nie używa
...). Często odwiedzała Yowu i Kyora. Oni także postanowili jej oddać amulet. Szczęścika. Dnia 12 Stycznia 1294 Kyoro
został mianowany Sniperem, Yowu Wysoką Magiczką, Punaturkki Mistrzem Kowalstwa (gdyż jego wyroby w niesamowicie krótkim
czasie stały się niesamowicie potężne i jak niektórzy po dzisiejsze czasy mówią, że są one magicznie tworzone) a Sionnach
ArcyBiskupem Lichthalzen. Moonlightka zaś została nazwana Szczęściarką. Nie wcale dlatego że posiadała Szczęścika tylko
dlatego że podczas potyczki z Baphometem nie otrzymała wcale ran. Moonlightka dażyła jednego człowieka, który również
zaczął nosić skóre Ninetailsa specjalną ... miłością ... A to z czego Kyoro ucieszył się najbardziej? To oczywiście to
że jego rodzice powrócili z jego wszystkimi najlepszymi przyjaciółmi. Dowiedział się że zostali oni ewakuowani do
Einbrooch do schronu. Nie mogli nic na to poradzić, nie mogli też nic przekazać gdyż groziło to możliwości niedopełnienia
przepowiedni. Przepowiedni o chłopcu, który zmienił świat pozbywając się mocnych potworów i głównych członków grupy
Legendarnych Potworów. Kyoro przyjarzał się swoim dłoniom. Znalazł na nich coś czego wcześniej nie widział. W jego lewą
ręke był wbity kawałek niematerialnej strzały. Resztę trzymał w swoim nowym kołczanie, który dostał jako nagrode za stanie
się Sniperem. Teraz posiadał już wszystko co tylko chciał mieć. Założył on również 1 Legion Lichthalzen którego był głównym
dowódcą. Strategiem był Punaturkki. Jak świat Midgardu zaczął żyć własnym życiem Kyoro, Yowu, Punaturkki, Sionnach ale
także inni ich przyjaciele, o których tak dużo nie mówiłem... znikneli.
Pewnie was ciekawi kto spisał tą opowieść? To "ja" ją spisałem. Cały czas podążałem krok w krok za drużyną. Pod postacią
lisa. Tak. To ja przekazałem Moonie mojej żeby się pojawiła się i pomogła naszym bohaterom. Tak. To ja jestem tym
"człowiekiem" który dostał zgode od Moonie żeby być przyniej. Tak, to ja byłem tym cieniem, który zaczęli zauważać od
czasu kiedy dotarli do jaskini. Dziś jest 20 Czerwca 2005 i dopiero teraz postanowiłem pomęczyć się troszeczkę i sobie
historię tą spisać. Ciekawi was co z Moonie? Żyjemy sobie razem w naszej norce kilkanaście kilometrów na południe od
Payon. Jesteśmy tutaj szczęśliwi. Tak jak Yowu i Kyoro, którzy żyją razem z Sionnachem i Punaturkkim ... z nami. Gdyż
prosili nas abyśmy ich i ich najbliższych przyjaciół obdarzyli życiem nieskończonym. I tak tu podziemią parenaście metrów
żyhemy wszyscy sobie. I tak oto zakańczam tą opowieść. Ciekawi co dalej? Przeczytajcie następną mą opowieść ... Z czasów
kolejnych. Nie o Kyoro, nie o Yowu. O kimś innym.
Kitsune
... ten sam co z Yuno.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Arthur Theme
Regulamin